poniedziałek, 19 sierpnia 2013

23. Wspaniały gość.

Ze snu wyrwał mnie telefon. Zadzwonił mój znajomy ze szkolnych lat, teraz detektyw Russel Montana. Powiedział że przenosi się na nowojorski wydział kryminologii. Będzie nadzorował sprawy okolicznych zaginięć, szukał powiązania i oczywiście sprawcy wszystkich tych morderstw. Zaprosiłem go na kolację do mnie. Musiałem jeszcze poszukać dania głównego. Nie mogła być to pierwsza lepsza osoba z ulicy. Pojechałem pod uczelnie, rozglądałem się za ofiarom. W oczy rzuciła mi się studentka medycyny. Brunetka, metr osiemdziesiąt, zadbana. Pojechałem za nią. Śledziłem ją aż do jej mieszkania, potem poszedłem za nią na górę. Upewniwszy się że nikt mnie nie obserwuje założyłem rękawiczki, zaszedłem ją od tyłu i sprawnym ruchem skręciłem jej kark. Zaciągnąłem ją na dół, poczekałem aż na chodniku będzie pusto i wepchnąłem ja na tylne siedzenia. Pojechałem do mnie. Zdjąłem głowę ze ściany, gdyż budziła już mój niesmak, a co dopiero pomyślałby mój gość. Następnie zabrałem się za ciało. Spuściłem z niej krew do torebek przeznaczonych do tego. Otworzyłem klatkę piersiową cięciem w kształcie litery y i zacząłem wyjmować narządy. Najpierw wątroba, później śledziona, jelita, serce i płuca. Następnie rozciąłem jej gardło, przeciąłem wędzidełko, kilka mięśni i wyjąłem język przez otwór na wierzch. Na plechach ofiary napisałem skalpelem 'zagrajmy detektywie Montana'. Narządy i krew włożyłem do lodówki, posprzątałem cały ten bałagan, a ciało razem z głową w gablocie porzuciłem 10 kilometrów od centrum. Wróciłem i wziąłem się za przygotowywanie kolacji. Na przystawkę podam kiełbaski i jajko. Danie główne to wątróbka duszona z sosem i Viognier. Na deser podam aksamitny mus czekoladowo-pomarańczowy. Zabrałem się do roboty. Pojechałem po wina,  białeViognier- do gotowania oraz różowe Rosé, wina z Wirginii mają wspaniały bukiet. Najpierw zrobiłem kiełbaski. Jelita nadziałem zmielonymi płucami, sercem i śledzionom. Następnie obtoczyłem wątrobę w mące i delikatnie podsmażyłem. Czas już było na duszenie z jej z winem i sosem który sam przygotowałem. Najpierw odwirowałem krew oddzielając osocze, następnie odlałem osocze, wrzuciłem dojrzałe pomidory koktajlowe i zmiksowałem. Kiedy danie główne dochodziło ja wziąłem się za deser. Zdarzyłem posprzątać, przebrać się i nakryć do stołu i usłyszałem dzwonek do drzwi. Zaprosiłem gościa do środka i przyniosłem przystawkę. Russel był zachwycony moją kuchnią. Pytał co to za mięso, odpowiedziałem 'wieprzowina najlepszej klasy'. Wieczór minął mi w spaniałym towarzystwie starego przyjaciela. Od jutra zaczyna pracę więc nie mógł być moim gościem zbyt długo. Po kolacji i dłuższej chwili rozmowy poszedł do swojego nowego mieszkania. Rok akademicki się zaczął więc od przyszłego tygodnia będę wykładał na pobliskim uniwersytecie. Zajęcia z psychoanalityki, cech psychopatów, sztuki perswazji i nakłaniania ludzi do swoich poglądów i kilka innych działów. Jestem w tym mieście szanowanym i bardzo cenionym psychologiem. Koniec już z imprezami i ciągłym upijaniem się, wraz z początkiem roku akademickiego wracam do dorosłego życie. Sprzątnąłem po kolacji i paląc papierosa myślałem nad kolejną zbrodnią, jakie wskazówki zostawić detektywowi, rozpocząłem tą grę wiec muszę ustalić reguły. Rozmyślania mnie znużyły więc wziąłem prysznic i ułożyłem się do snu.

środa, 14 sierpnia 2013

22. Umarł król, niech żyje król.

Poranek jak każdy inny, w powietrzu wyczuć można było swoistą świeżość. Wypiłem kawę na balkonie, później prysznic i poszedłem do pracy. Bawiąc się długopisem znużony słuchałem pacjentów. Czas dłużył mi się z minuty na minutę. Mój staromodny zegar w gabinecie wybił piątą i czas było kończyć. Poszedłem na spóźniony lunch, potem wróciłem do domu. Zmęczony prozaicznym życiem rzuciłem neseser w kąt, poluzowałem krawat i rozsiadłem się w fotelu. Cały czas myślałem o Julii, jej twarz nie schodziła mi sprzed oczu. Postanowiłem pojechać w okolicę jej miejsca zamieszkania i tam na nią poczekać. Tak też zrobiłem, czekałem jakieś dwadzieścia minut, to nie wiele. Nagle ją zobaczyłem, piękna jak zawsze. Serce zabiło mi mocniej, miałem nadzieję tylko że mnie pamięta. Podszedłem i rzuciłem spontaniczne "cześć". Z początku nie kojarzyła o co chodzi ale po kilku sekundach mnie poznała. Delikatny uśmiech zagościł na jaj twarzy. Zapytała co tu robię. Odpowiedziałem że mieszkamy w tym samym mieście i że jestem na zakupach. Gawędziliśmy kilkanaście minut o tym jak to teraz żyjemy, kto gdzie pracuje i inne głupoty. Długo nie myśląc zaproponowałem kawę i wspólne powspominanie starych czasów. Odmówiła mówiąc że to co było już nie wróci, dodała że poza tym szuka swojego chłopaka który nie wrócił w nocy do domu. Odpowiedziałem że to straszne udając przejęcie i powiedziałem że muszę już iść. Ogarnęła mnie żałość, miałem ochotę coś zniszczyć! Kochałem ją a ona tak szybko mnie spławiła. Wiedziałem że nie będzie łatwo, nie oczekiwałem cudów ale czułem się zwiedziony. Postanowiłem wyżyć się w jedyny znany mi skuteczny sposób. Pojechałem się przebrać w luźniejsze ciuchy, wziąłem siekierę wsiadłem w samochód i odjechałem. Pojechałem na drogę prowadzącą do pobliskiego miasta licząc że na trasie ktoś się nawinie. Nie myliłem się, jakaś przydrożna kurwa stała na samym początku trasy. Założyłem okulary przeciwsłoneczne i gestem dałem jej znak że dam jej zarobić. Wsiadła do samochodu i bez słowa zaczęła rozpinać mi rozporek. Zastopowałem jej mówiąc żeby zaczekała aż się zatrzymamy. Skręciłem w leśną drogę i zacząłem się rozglądać za odpowiednim miejsce. Jakieś dwa kilometry dalej była polana, wręcz idealna. Kazałem jej wysiać i oznajmiłem że idę do  bagażnika po koc. Wziąłem siekierę i uderzyłem ją obuchem w głowę. Padłą na ziemie a jej twarz pokryła się purpurą krwi. Zacząłem bez opamiętania masakrować jej ciało. Cios za ciosem. Kiedy została tylko kupa dobrze zmielonego mięsa na trawie zdałem sobie sprawę że anie trochę mi nie ulżyło. Wrzuciłem resztki w krzaki a plamę krwi zasypałem paskiem. Pojechałem wziąć prysznic uderzyłem do klubu Wild. Upodliłem się niesamowicie, przepuściłem prawie dwa tysiące. Ledwo stojąc na nogach kupiłem dwa sześciopaki w sklepie i poszedłem do domu. Napisałem sekretarce sms-a że jutro mam wolne i otworzyłem sobie piwo. Fajka za fajką, rzewnie płacząc piłem piwo. Po trzecim odpadłem. Zasnąłem w opakowaniu, nie miałem nawet siły zdjąć marynarki.

wtorek, 13 sierpnia 2013

21.Spotkanie po latach.

Wstałem o ósmej, lekko rozkojarzony. Pomyślałem że dziś czas na porządki. Podczas sprzątania natrafiłem na fotografie ze szkolnych czasów. Przeglądałem jedną za drugą aż trafiłem na jedną, na której zawiesiłem oko. Serce zabiło mi mocniej. Stałem na zdjęciu z piękną blondynkom. Na odwrocie widniał napis "Jason i Julia na zawsze razem". No i się zaczęło, wszystkie wspomnienia wróciły. Gwałtownie wstałem i rzuciłem stolikiem o ścianę. Przypomniałem sobie całą tą historię... Każdą chwilę spędzoną razem. I ten moment, kiedy popełniłem ten błąd, pozwoliłem jej odejść. Po jakimś czasie znalazła kogoś, niestety wtedy jeszcze nie zajmowałem się tym czym teraz. Przypomniałem sobie że ktoś mówił mi ostatnio że wprowadziła się niedaleko centrum. Ubrałem się pojechałem do centrum, sam nie wiem po co. Kupiłem gazetę i usiałem na ławce. Przejrzałem wiadomości, nic ciekawego. Nagle ktoś przyciągnął moją uwagę, w tłumie zauważyłem jej twarz. Na początku myślałem że mam omamy. Poszedłem w jej kierunku. Okazało się że to jednak ona, nie mogłem uwierzyć  w ten zbieg okoliczności. Kiedy już chciałem podejść nagle zauważyłem obok jakiegoś pajaca. To tan sam fagas z którym była za szkolnych czasów. Wpadłem w szał, ledwo powstrzymywałem się od rozszarpania go na ulicy. Postanowiłem pójść za nimi. W głowie już układałem sobie wizję tego co go czeka. Nikt nie może być bezkarnie z moją kobietą. Jedyna dziewczyna którą w życiu na prawdę kochałem i nadal kocham. Dotarłem za nimi na osiedle. Zacisznie, odizolowanie osiedle, jak na centrum. Zapamiętałem adres i wróciłem do domu. Wziąłem samochód, przebrałem się i odwiedziłem kilka sklepów. Zestaw na dziś to: nóż, kwas akumulatorowy, igła, dratwa, pistolet na gwoździe, sól, palnik acetylenowy i sekator. Zapaliłem papierosa i powoli udałem się w stronę jej domu. Poszedłem do najbliższego sklepu po Jacka Danielsa i wróciłem do auta. Patrząc na nasze zdjęcie piłem whisky bez opamiętania a łzy same spływały mi po policzkach. Kiedy wyszedłem zapalić zauważyłem jak wychodził wyrzucić śmieci, to była moja szansa! Pobiegłem w jego stronę, zdezorientowany nie wiedział co zrobić więc zaczął uciekać w stronę klatki schodowej. Ledwo go dogoniłem i z rozbiegu uderzyłem jego twarzą w ścianę. Stracił przytomność i wrzuciłem go do auta. Zawiozłem go do opuszczonej fabryki, po drodze kupując lejek. Przywiązałem go do rury i poszedłem do samochodu po zabawki. Zacząłem od oczy, jeszcze się nie ocknął więc nawlokłem dratwę na igłę i powoli zacząłem zaszywać mu prawą powiekę. Następnie lewę, było to trudniejsze bo był już świadomy i się rzucał. Następnie starannie ponacinałem mu ramiona i klatkę piersiową. nacięcia głębokości pół centymetra. Zacząłem równomiernie posypywać bo solą, a jego agonalne jęki były dla mnie jak najlepsza muzyka. Długi się nie zastanawiając wcisnąłem mu lejek w gardło i zacząłem wlewać kwas. Miotał się jak paralityk. Był już na granicy życia i śmierci więc stwierdziłem że przechylę szalę upokarzając go- kastracją. Kiedy już wyzionął ducha zacząłem okładać go jak worek bokserski. Zmasakrowane zwłoki wrzuciłem do fabrycznego pieca. Nikt tu nie zagląda więc nikt nie znajdzie go przez około pół roku. Zadowolony z siebie wróciłem do domu. Wziąłem prysznic i  zasnąłem planując nasze idealne spotkanie po latach.