środa, 8 maja 2013

9.Zemsta boli,niekoniecznie mściciela.

Ocknąłem się,było już jasno. Ból głowy byłe nie do opisania,spróbowałem się podnieść. Wstałem powoli,ledwo trzymałem się na nogach. Podpierając się o ściany poszedłem do kuchni. Połknąłem trzy tabletki paracetamolu na raz i popiłem wodą. Przeszedłem się po domu,zauważyłem że na podłodze leży mój portfel. Nie było w nim gotówki. W salonie brakowało telewizora. Zdenerwowałem się strasznie. Wyszedłem z domu,musiałem pójść w kilka miejsc i dowiedzieć się kto za tym stoi. Poszedłem do bankomatu,wybrałem kilka stów i poszedłem w nieciekawe miejsca. Spotkałem faceta który kontrolował okoliczny "światek przestępczy". Był bardzo postawny i umięśniony. Mimo to pewnie podszedłem i zapytałem że wie coś o wczorajszym włamaniu. Zmierzył mnie wzrokiem i się zaśmiał. Wyjąłem portfel i zapytałem ponownie o to samo. Teraz jakby nagle go oświeciło. Nagle przypomniał sobie co wie o tej sprawie. Dał mi namiary na faceta który wczoraj wpadł na ten niedorzeczny pomysł. Pojechałem do sklepu narzędziowego. Kupiłem pistolet na gwoździe i kilka opakowań dziesięciocentymetrowych "naboi". Pojechałem pod adres który dostałem od tamtego faceta.Pomyślałem że zrobię to spontanicznie. Zapukałem,kiedy usłyszałem że ktoś podchodzi do drzwi wziąłem lekki rozbieg i mocnym kopnięciem wyważyłem drzwi. Wyleciały z zawiasów i spadły prosto na niespodziewającego się niczego mężczyznę. Upadł na ziemię a drzwi na niego. Przycisnąłem je jedną nogą i z triumfalnym uśmiechem spojrzałem na moją ofiarę. Leżał skołowany i nie wierzył własnym oczom. Przywitałem go kilkoma kopnięciami w skroń. Zemdlał,wtedy ja rozejrzałem się po mieszkaniu.  Zobaczyłem mój telewizor. Zniosłem go na dół do samochodu. Wróciłem po mojego "przyjaciela",już otwierał oczy. Zdjąłem z jego drzwi i podniosłem go z ziemi. Zacząłem rzucać nim o ściany,bawiło mnie to jak się odbija. Złapałem do za kark i sprowadziłem do samochodu. Ogłuszyłem go i pojechałem na działkę. Zaciągnąłem go do piwnicy,tam go związałem. Postanowiłem że dziś zrobię to bardzo okrutnie. Pojechałem po blender. Kiedy wróciłem krzyczał głośno,lecz żaden dźwięk nie mógł się wydostać poza chłodne mury piwnicy. Uznałem że nie ma na co czekać. Spojrzał na mnie przerażony kiedy sięgałem po nóż,ale ja jedynie przeciąłem mu nim ubrania. Wisiał zupełnie nagi. Wziąłem blender,podłączyłem go do prądu i przyłożyłem mu go do penisa. To wyglądało okropnie,ale jego mina mnie rozbawiła. Z uśmiechem od ucha do ucha niczym klaun wyłączyłem blender przed jądrami. Zapytałem czy telewizor i kilka stów było tego warte,popłakał się. Niewzruszony sięgnąłem po pistolet. Przybiłem mu jądra do drewnianego kołka,przy pomocy kilku dziesięciocentymetrowych gwoździ. Następnie wstrzeliłem jeszcze kilka w jego pośladki. Kiedy zobaczył jak podgrzewam palnikiem ostrze noża zemdlał. Ocuciłem go i wbiłem mu nóż w oko,potem w kolejne. To było nie do opisania. Trząsł się jak przy ataku padaczki. Poszedłem po siekierę. Połamałem mu żebra i zmasakrowałem czaszkę. Stwierdziłem że wystarczy. Zostawiłem jego ciało na ścianie i wróciłem do domu. Podłączyłem telewizor z powrotem,otworzyłem piwo i tak spędziłem resztę wieczoru,nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem.

1 komentarz: